Last Days to historia młodego muzyka rockowego - Blake'a (Michael Pitt), który próbuje ukryć się w swej posiadłości przed otaczającym go światem. Inspiracją do powstania filmu stały się ostatnie dni z życia Kurta Cobaina.
Film kompletnie o niczym, miałki i dosłownie bez treści. Szczątkowa fabuła i dialogi. Kupa obrazów typu przez kwadrans człowiek idzie przez las, kąpie się w rzece, sika, wchodzi do domu, łazi ze strzelbą po pokojach...
Inspiracja ostatnimi dniami życia Kurta Cobaina, to pretekst nadania jakiejś pseudo-artystycznej...
funeralne z ducha studium samotności, depresji, stopniowego dogasania i odchodzenia z tego świata, który mówi językami, w ten, o którym nie można nic powiedzieć
Szczerze mówiąc nie wiem, co mam myśleć o tym filmie. Obejrzałem dziś, opinie też są różne i raczej nie sądzę, aby celem reżysera nie było wzorowanie się na Cobainie. Ale jeśli tak, to skąd to jego przedstawienie w sukience? Ktoś może wytłumaczyć? I bez spin proszę!
Film van Santa podobnie jak dwa poprzednie z jego trylogii opowiada o śmierci w sposób wymagający wręcz eksperymentalny. Fabuła jest jedynie szczątkowa mimo to w znacznym stopniu udaje się Amerykaninowi przykuć uwagę, wprowadzić go w pewien elegijny nastrój, bo przecież wiemy jak ta historia się skończy. Widz jest...